niedziela, 20 października 2013

ROPNY STAN ZAPALNY

– Problemem może być nie tylko zanieczyszczenie wybrzeża czterech południowych stanów USA – ostrzega Stanisław Łunkiewicz. – Ta ropa unosi się nie tylko na powierzchni, ale jest też gdzieś w toni wodnej na przestrzeni półtora tysiąca metrów. Zatoka z jednej strony jest zamknięta lądem, z drugiej strony otoczona wyspami – konsekwencje będą więc duże dla ekosystemu całej Zatoki Meksykańskiej, nie tylko jej północnej części – dodaje. Tak naprawdę konsekwencje mogą być poważne także dla innych roponośnych rejonów. Zatoka Meksykańska jest bowiem poletkiem doświadczalnym, na którym firmy wydobywcze doskonalą technikę wierceń w głębszych rejonach oceanu. Z takich ujęć wydobywa się około 10 procent całej ropy na świecie. A będzie więcej, bo inwestorzy ostrzą sobie zęby na nowe złoża w pobliżu Brazylii i Afryki Zachodniej. Katastrofa Deepwater Horizon raczej nie przyczyni się do zakazu głębokomorskich odwiertów, ale może zaostrzy wymogi dotyczące ich bezpieczeństwa.

Wszystkie ręce na pokład!
Od początku walki z awarią firma BP ściśle współpracowała z agendami rządowymi i stanowymi. Jednak kiedy problem zaczął się objawiać w całej krasie, doszło do rzadko spotykanej sytuacji – pomoc zaoferowali ściśli konkurenci BP na rynku paliwowym. ExxonMobil, Chevron i Shell wysłały swoich ekspertów od systemów zaworów i usuwania skażeń, specjalistyczne statki ratunkowe oraz podwodne roboty. Transocean (firma wynajmująca BP zniszczoną platformę) wysłała na miejsce podobną jednostkę Development Drill III, która 2 maja zaczęła przygotowywać awaryjny odwiert w bliskiej odległości wycieku. Oczywiście stoi za tym biznesowa kalkulacja: nikt nie chce stracić dostępu do podmorskich złóż, a takie groźby pobrzmiewały w wystąpieniach amerykańskich polityków z gubernatorem Schwarzeneggerem i prezydentem Obamą włącznie. Szybkie uporanie się z katastrofą daje szansę na ugłaskanie ich oraz opinii publicznej. Tylko jak opanować tryskającą z dna ropę? – Jeżeli powodem wycieku było uszkodzenie zaworów lub pozostawienie ich otwartych, to może uda się je zamknąć przy użyciu zdalnie sterowanych urządzeń podwodnych – uważa Stanisław Łunkiewicz. – Jeżeli jednak wyciek jest w dnie, poniżej zaworów, to opanowanie go będzie dużo trudniejsze. Próbowaliśmy oszacować ciśnienie, pod jakim wydobywa się ropa, i może ono wynosić około 700 atmosfer. Kto wie, czy nie będzie potrzebna eksplozja, która zasklepi otwór – zastanawia się ekspert z Lotos Petrobaltic.

Na razie BP próbuje innych rozwiązań – w Port Fourchon w Luizjanie powstały stutonowe stalowe kopuły, które miały przykryć miejsce wycieku i spod których byłaby odpompowywana ropa. – Ta metoda sprawdzała się na głębokości do 100 metrów – komentuje kapitan Łunkiewicz. – Nie próbowano tego tak głęboko i przy ogromnym ciśnieniu ropy.
Prace rozpoczęte przez Development Drill III to próba dowiercenia się do istniejącego już otworu na głębokości kilku tysięcy metrów pod dnem morskim. Wtedy zostaną wlane do niego beton i inne ciężkie substancje, by zatrzymać wyciek. Będzie to jednak możliwe dopiero za trzy miesiące.    


Wielkie zmywanie tłustej plamy

Jak pozbyć się tłustej plamy? Wie to każda gospodyni domowa. Wystarczy dobry detergent – i po krzyku. W przypadku tłustej plamy na pół Zatoki Meksykańskiej detergentu potrzeba jednak trochę więcej niż do standardowego zmywania. Zwykły ludwik nie da tu rady. Dlatego do walki z wyciekami ropy używa się tzw. dyspersantów. Substancje te, przypominające nieco domowe detergenty, są w użyciu od połowy lat 80. ubiegłego wieku (dodaje się je na przykład do paliw, by rozpraszać zanieczyszczenia w oleju i zapobiegać tworzeniu się szlamów na pokrywach zaworów i miskach olejowych). Rozbijają one warstwę ropy na drobne kropelki, które ulegają szybszemu rozkładowi, parowaniu, a w części także zatonięciu. Podczas awarii platformy Deepwater Horizon w użyciu jest najwięcej dyspersantu w historii podobnych zdarzeń w USA. W ciągu pierwszego tygodnia do oprysków zagrożonego obszaru prowadzonych z samolotów i statków zużyto ponad pół miliona litrów tych środków. Jednak nic darmo. Sam dyspersant po rozproszeniu w wodzie nie jest wprawdzie bardzo szkodliwy, ale trzeba pamiętać, że nie usuwa on ropy ze środowiska. Zaraz po użyciu sprawia, że zamiast jednolitej warstwy na powierzchni morza powstaje zawiesina toksycznych kropelek sięgająca do 9 metrów w głąb wody. Oznacza to mniejsze ryzyko dla dużych zwierząt: ssaków i ptaków, ale zwiększa straty wśród ryb, krewetek czy koralowców.
Później drobiny ropy są rozprowadzane przez wiatr, fale i prądy morskie, co zmniejsza zagrożenie. Ekolodzy określają akcję z użyciem takich ilości dyspersantów jako eksperyment chemiczny o trudnych do przewidzenia skutkach dla środowiska.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz